43 Rajd „Miłośników Roztocza”

Wspomnienia z Rajdu (zdjęcia Edwarda)

 

Wspomnienia z rajdu (zdjęcia Adama)

 


 

 

 

Regulamin Rajdu do pobrania (pdf)

Legenda o źródełku miłości w Rebizantach

 

Wydarzyło się to ponad 200 lat temu. Na początku sierpnia  trwały żniwa na stoku pobliskiej Kamienicy.

Rodzice Marysi  oraz Wojtka ciężko pracowali. Kiedy skończyła się zimna woda wysłali młodych do źródełka nad Tanwią. Marysia miała 15 wiosen a Wojtek był rok starszy.

Przyszli z garnkami do źródełka i trzeba było jeszcze  zejść ze stromej skarpy. Marysia jakoś nieuważnie schodziła,  poślizgnęła się i wpadła do źródełka. Wojtek szybko ją wyciągnął i na rękach wyniósł na brzeg. Nóżka bolała, więc Wojtek  rozcierał i okładał zimną woda ale niewiele to pomagało i dziewczyna nadał płakała.

Wojtkowi żal się  zrobiło Marysi, podał  jej źródlanej wody i ukradkiem pocałował. Marysia nieco się zawstydziła i zarumieniła ale wyraźnie lepiej się zrobiło,  bo nóżka przestała boleć.  Wojtek  przytulił dziewczę i jeszcze kilka razy pocałował. Wrócili na pole do rodziców. Mama Marysi dopytywała się dlaczego ich tak długo nie było?  Dziewczyna powiedziała, że się przewróciła i wylała wodę, więc musiała wracać. Wojtek milczał i był jakiś rozmarzony….

Żniwa się skończyły, młodzi postanowili się spotykać przy źródełku w każdą niedzielę. Na każdym spotkaniu wydała się Wojtkowi Marysia piękniejsza  (oczywiście pili tą cudowną wodę ze źródełka miłości). Miała jasne włosy, piękny warkocz,  niebieskie oczka, dołeczki na buzi i uroczy uśmiech.

Niestety przyszedł rok 1815 i na Tanwi wyznaczono granicę.  Marysia mieszkała z rodzicami w Hucie Różanieckiej a Wojtek w Rybnicy. Nie wolno było już przekraczać granicy ani się do niej zbliżać. Pewnego razu znajomy leśniczy ordynacki, któremu było wolno przebywać nad  granicą, opowiedział Wojtkowi, że często przy źródełku nad Tanwią, po galicyjskiej stronie, siedzi piękna dziewczyna i patrzy na północ. Wojtkowi serce mocniej zabiło i postanowił jakoś zobaczyć Marysię i dać jej znak, że ją jeszcze kocha.

W niedzielę skradał się po gęstym lesie do Tanwi i rzeczywiście ujrzał swoją Marysię siedzącą przy źródełku i patrzącą na drugi brzeg rzeki. Już miał wyjść na brzeg kiedy usłyszał parskanie koni i zaraz pojawił się rosyjski patrol – dwóch żołnierzy na koniach z długimi karabinami. Kiedy żołnierze zniknęli za zakrętem. nabrał odwagi i pokazał się Marysi.  Pomachali sobie i umówili się na następną niedzielę. Woda była już zimna w rzece, żadnej kładki w pobliżu nie było, więc tylko mogli przez rzekę kilka słów zamienić, chociaż szum wodospadów zagłuszał.

Wojtek różne miał pomysły co zrobić, aby być na zawsze przy boku ukochanej. Dorósł i był już w wieku poborowym. Czekała go niechybnie służba w wojsku carskim gdzieś daleko od rodzinnych stron.  Miłość już by się nie spełniła i zgasła.  Jednak znaleźli się dobrzy i mądrzy ludzie. Poradzili mu, żeby starał się zostać strażnikiem granicznym. Była to trudna sprawa. Po odpowiedniej zapłacie otrzymał  pracę w strażnicy w Paarach. Komendant był Polakiem, nawet fajnym chłopem i szybko polubił Wojtka. Po pewnym czasie  coś zaczął podejrzewać, bo Wojtek chciał ciągle służbę w niedzielę, po południu. Myślał, że ma układy z przemytnikami ale nie otrzymał żadnego donosu i dał sobie spokój. Wojtek był szczęśliwy, bo mógł ujrzeć Marysię i chwilę chociaż na odległość porozmawiać przy źródełku.

Wreszcie były już  ciepłe dni, woda w Tanwi też była cieplutka i przyszedł czas na  zrealizowanie swojego zamiaru ucieczki do Marysi. Znowu miał służbę w niedzielę po południu. Tym razem w patrolu brał udział o wiele starszy strażnik Mikołaj z Maził, którego Wojtek wtajemniczył w swój zamiar i razem obmyślili sposób, aby nie narazić rodziców i strażnika na represję.

Kiedy przyjechali nad Tanew narobili mnóstwo śladów, rozrzucili sierść z dzika, pazury koguta  i ślady małych kopyt.

Wojtek zostawił konia i karabin umazany w błocie, pożegnał się z Mikołajem, zdjął buty i przeszedł na drugi brzeg, gdzie na niego oczekiwała Marysia i razem szybko pobiegli do domu Marysi.  Rodzice Marysi serdecznie przyjęli pod swój dach przyszłego zięcia.

A wiecie co było w tym czasie po tamtej stronie Tanwi?  Mikołaj siadł na konia i szybko pojechał na strażnicę, bardzo przestraszony, padł prawie nieżywy. Wszyscy strażnicy i komendant zaczęli  go pytać co się stało?… a Mikołaj drżącym głosem opowiedział, że nad Tanwią napadł na nich ogromny diabeł i porwał Wojtka. On sam ledwie z życiem uszedł, bo diabeł nie mógł ich dwóch unieść. Komendant początkowo nie wierzył w mikołajową opowieść. Zebrał kilku strażników i pojechali na miejsce. Wszystko się zgadzało: były ślady diabelskich kopyt, sierść i ślady walki.  Dla pewności komendant wysłał po popa. Ten odpędził złe siły święconą wodą i stwierdził z całą pewnością, że są to:  sierść i pazury diabła. Więcej dochodzenia nie prowadzono ani nie szukano Wojtka. O tej tajemnicy rodzice Wojtka nikomu nie powiedzieli a i Mikołaj milczał prawie do końca życia.

A w Galicji… za 3 niedziele odbył się ślub Marysi i Wojtka w Narolu. Żyli długo i szczęśliwie, dochowali się się licznego potomstwa oraz wnucząt. Zawsze przy wigilijnym stole babcia Marysia i dziadek Wojtek opowiadali tą romantyczną historię.

Woda w źródełku ma naprawdę niezwykłą moc, chociaż jak to bywa w życiu, nie wszystkie miłości były szczęśliwe. Bywało tak w historii, że wodę ze źródełka  miłości pił zatwardziały, stary kawaler i zakochał się w nastolatce. Drogo go ta miłość kosztowała…

Tę cudowną wodę ze źródełka miłości w Rebizantach należy pić najlepiej w słoneczny poranek lub w księżycową, wiosenną noc we dwoje i niezbędny jest dłuuugi, słodki pocałunek. Miłość będzie wtedy szczęśliwa i trwała na zawsze…

 

Na znaczku rajdowym jest Marysia nad granicą przy źródełku miłości.
Tak wyobrażał sobie Marysię Artur Grottger i uwiecznił na obrazie „Przejście przez granicę”.